Aktualności

wróć
Refleksje powyborcze

Refleksje powyborcze

19 X 2011, 14:50:00
Tegoroczne wybory parlamentarne przeszły już do historii. Znamy oficjalne wyniki.

Znamy zwycięzców i pokonanych. Komentując wyniki tych wyborów z pozycji pokonanego (nie przegranego), muszę przyznać, że bardzo mnie one zaskoczyły. Należę do ludzi, którzy funkcjonują w polityce od ponad 20 lat i jak mówi popularne przysłowie „z niejednego pieca chleb jadłem”, ale nie doceniłem tak przemożnego wpływu mediów, szczególnie telewizji, na kształtowanie ludzkich postaw. W tegorocznej kampanii widać to było bardzo wyraźnie. Kreowanie pozytywnego wizerunku, szczególnie przez telewizję komercyjną ekipy rządzącej, pozwoliło tej formacji zawładnąć umysłami bardzo dużej rzeczy Polaków. Ciągłe straszenie nieodpowiedzialną opozycją przyniosło oczekiwany skutek. W tegorocznych wyborach, tak jak i w tych sprzed czterech lat, zadziałał schemat głosowania tylko na partię rządzącą, tj. PO, a przeciw PiS i pozostałej części opozycji w obawie zrujnowania kraju, który pod rządami PO jest „zieloną wyspą” i „krajem mlekiem i miodem płynącym”. Media lansowały dwubiegunowość sceny politycznej, tj. PO-PiS, tak jakby nie było innych partii. Często przemilczano w sondażach wyniki innych mniejszych partii, a pracownie badawcze niestety bywały małoobiektywne kreując w ten sposób świadomość polityczną społeczeństwa. W orbicie tych działań znalazła się również formacja lewicowa, jaką jest Sojusz Lewicy Demokratycznej. Nieprzychylne nam media wiedząc, że wizerunek partii w głównej mierze zależy od postawy i charyzmy jej lidera, postanowiły zniszczyć pozytywny obraz Grzegorza Napieralskiego, jaki wykreował się podczas ostatnich wyborów prezydenckich. O ile w wyborach prezydenckich lider SLD pokazywany był w sposób pozytywny, szczególnie przez media publiczne, to w tegorocznej kampanii Przewodniczący SLD i cała formacja przedstawieni byli w sposób bardzo krytyczny, nawet wtedy, gdy na to nie zasługiwali. Jak mantra powtarzane były codziennie przez różnych publicystów opinie o „plastikowości i sztuczności” lidera SLD. Robiono to tak systematycznie, że nawet wielu członków SLD zaczęło myśleć kategoriami publicystów telewizyjnych i prasowych. Na marginesie chciałbym nadmienić, że nie jest moim zamiarem idealizować i bronić Grzegorza Napieralskiego i zdaję sobie sprawę, że popełnił wiele błędów w tej kampanii, ale akcja oczerniania lidera SLD zaczęła się o wiele wcześniej i trwa ona do dziś. Niestety dla mojej formacji, ten negatywny przekaz zafunkcjonował w świadomości społecznej i zwycięzca tegorocznych wyborów Platforma Obywatelska może się cieszyć, że do rządzenia wystarczy jej koalicjant z PSL-u. Dzięki oczernieniu SLD wyhodowano dziwny twór p.n. Ruch Palikota, którego elektorat składa się z niezadowolonego elektoratu PO, a który w większości najprawdopodobniej zagłosowałby na SLD, tym samym koalicja z PSL byłaby niewystarczająca, żeby mieć większość w parlamencie. Dziwnym trafem Ruch Palikota z jego kontrowersyjnym programem polegającym głównie na wyprowadzeniu religii ze szkół i legalizacji narkotyków nie był tak napiętnowany jak przemyślany program społeczny i gospodarczy prezentowany przez SLD.

Wobec rozwoju takiej sytuacji osiągnięcie przez SLD dobrego wyniku wyborczego graniczyło często z cudem. Nie mając wsparcia w szyldzie i wykreowanym klimacie politycznym, nawet najlepsi kandydaci z SLD nie mieli szans na osiągnięcie znaczącego wyniku wyborczego. Ewidentnym tego przykładem są wyniki jednego z najaktywniejszych posłów w naszym regionie Tadeusza Tomaszewskiego, który w obecnej kampanii i na przestrzeni ostatniej kadencji odbył tysiące spotkań z wyborcami. Pomógł tysiącom ludzi, a otrzymał w Gnieźnie połowę głosów posła PO, którego aktywność jest ledwo zauważalna (z całym szacunkiem dla pana posła).

Niestety, tak ukształtowano naszą świadomość, że nie zawsze widzimy człowieka, ale przede wszystkim opcję polityczną, jaką reprezentuje. Wygląda to tak, jakby wybierano ładne opakowanie nie interesując się jego zawartością.

Nie sprawdziły się również jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu. Tak jak wspomniałem wyżej, liczył się w dalszym ciągu szyld partyjny. Większa liczba senatorów z PO nie wynika ze wspaniałych kandydatów, którzy nie mają sobie równych wśród innych, lecz wpływ na nią ma szyld partyjny i sprzyjający klimat polityczny dla tej formacji.

Kończąc chcę powiedzieć, że nie obrażam się na tego rodzaju demokrację, bo teoretycznie wszyscy mają równe szanse, lecz w praktyce ten system jest niesprawiedliwy i należałoby go zmodyfikować. Zdzisław Kujawa

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem